Monday 29 August 2016

Zielono mam w głowie

Tak sobie myślę, że przeznaczenia nie da się oszukać, no nie da się i już. Albo przynajmniej ja nie mam zupełnie talentu, żeby się za to oszukiwanie zabierać*. A tak się składa, że moim przeznaczeniem było pokochać kolor zielony - przynajmniej w dzianinie. Broniłam się przed tym zawzięcie, naprawdę:

Scena 1: Hufiec ZHP, występują jeszcze-nie-druhna Marchew i druhna komendantka
Marchew: Oooo, jaka zielona pieczątka!
Komendantka: No tak, zielony to taki piękny harcerski kolor.
Marchew: Łeee, ja tam nie lubię zielonego, zawsze wiedziałam, że nie nadaję się na harcerkę!**
Komendantka: Polubisz, polubisz.

Scena 2: Ogródek cioci, występują ciocia, wujek i trochę większa Marchew
Marchew: Ciociu, czy ma ciocia pożyczyć jakiś szal, bym mogła me obfite schaby osłonić przed wiatrem?
Ciocia: Weź sobie moje poncho.
Wujek: Jak ci ładnie w tym oliwkowym kolorze!
Ciocia: Bardzo ładnie!
Marchew: Łeee, ja tam nie lubię zielonego, a już takiego zgniłego to w ogóle, łeee!
Ciocia i wujek: Polubisz, polubisz.

No i mieli rację, cholercia, polubiłam. Miałam taką fazę, że chodziłam ubrana głównie na zielono ( a konkretnie oliwkowo, zgniłozielono, łeeee!), potem trochę mi przeszło, ale jakoś tak to jest, że ciągnie mnie do zielonej wełny. No więc wydziergałam sobie zielony sweter, który nie bardzo mi pasuje do obecnie noszonych ubrań, ale za to jest ażurowy. A konkretnie: najbardziej ażurowy na świecie. Tak tak, przed Wami znowu Murron!



Moja poprzednia Murron idzie, niestety, do sprucia, jest bowiem tak wielka, że nie nadaje się do noszenia. Musiałabym utyć jeszcze z dziesięć kilo (co jest jak najbardziej wykonalne) i urosnąć z piętnaście centymetrów (z tym jest nieco gorzej), żeby się do niej dopasować.

Mhrok, cienie, smugi i jakieś inne dziwne efekty, czyli jak u diaska robi się zdjęcia tym telefonem?
Tę wersję dziergałam sobie z Cinni od Filcolany; bardzo fajna włóczka, tylko trochę się mechaci. No ale ponieważ jest sporo grubsza od tej przewidzianej we wzorze, to po niesamowitych kalkulacjach na podstawie próbki (tak tak, próbki! jestem już starą, zmęczoną życiem dziewiarką, która zepsuła n+1 swetrów i nauczyła się robić próbki) wyszło mi, że powinnam zrobić rozmiar 32. No to zrobiłam i wow, nie jest za duży! Jest nawet taki trochę tego, przylegający i czule otulający me schaby. Oraz jak to miło, że nie planowałam guzików, których zresztą i tak nigdy nie zapinam, bo mogłoby być krucho. Ale jako otwarty kardigan sprawdza się super, no i nie naciągnął mi się do kolan, i w ogóle taki sukces, że aż nie wiem, jak to się stało. Widać to ta zielona karma.


Tak serio to chyba dorobię sobie z przodu jeszcze jakieś dodatkowe finezyjne listwy i wszyję jakąś niedużą hafteczkę, bo ten piękny szeroki dekolt stanowi pewne wyzwanie do noszenia. Ale poza tym jestem zadowolona, ażury wyszły fajnie, Cinnia bardzo dobrze je eksponuje, a ja wreszcie pogodziłam się z moim zielonym dziewiarskim losem. I dobrze!

Szczegóły:
Murron - wzór Woodhouse KnitsWłóczka: Filcolana Cinnia
Kolor: Ciemnozielony (284)
Druty: 3,0

________
*Robiłam kiedyś test internetowy pt. Jakim bohaterem horroru jesteś - no więc ja jestem tym bohaterem, którego duch zżera zaraz na samym początku, jak już wszyscy wiedzą, że jest strasznie, ale nie wiedzą jeszcze dlaczego. Internety, jak wiadomo, nie kłamią, wiec coś musi być na rzeczy.

**Zostałam potem drużynową. Nie igrajcie z przeznaczeniem, szkoda zachodu :)

7 comments:

  1. Trzeciego muronka wydziergasz przez sen :D
    Ale jest śliczny i już.
    A w zielonym Ci pięknie i kropka. Sama to wiesz, tak samo jak czerwony.
    To takie "nasze" kolory.
    Tylko ja muszę jakoś odejść od fazy pt. "róże, pastele i nadrabianie dzieciństwa", bo chyba już tylko brokatu mi brakuje... hihi.

    ReplyDelete
  2. Dzięki! Ja widzę, że coś z tym różowym jest na rzeczy - Dorota też ostatnio mówiła, że już kończy różową fazę, a za mną z kolei chodzi jakieś różowe coś, nie wiem jeszcze co... Dziewiarska różowica normalnie :D

    ReplyDelete
  3. Piękny sweterek, a ażur obłędny.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dzięki serdeczne! Jennifer Wood w ogóle projektuje wspaniałe ażury, jakby specjalnie dla mnie ;)

      Delete
  4. Czyżby to był ten zielony co go widziałam w czerwcu w fazie zewłoka? No muszę przyznać, że leży idealnie, świetnie wstrzeliłaś się w rozmiar i nie wiem dlaczego nie lubisz zielonego, bardzo Ci pasuje, chociaż rozumiem awersję, bo zielony to jest jedyny kolor, którego po prostu nie lubię, nie wiem dlaczego? Zamknąć mnie w zielonym pokoju, ukatrupię:)) Chociaż idzie ku dobremu, bo właśnie zamówiłam zieloną włóczkę (obok różowej:)) Faza na różowy i u mnie:)) Pozdrawiam bardzo serdecznie:))

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jak najbardziej, to ten zezwłok :D Dzięki za miłe słowo. Wiesz co, jakoś się do zielonego przekonałam, zresztą do różowego też (bo kiedyś to oczywiście łeee, różowy :)) Jednak robienie na drutach zmienia w dziewiarce postrzeganie kolorów. Pozdrawiam ciepło!

      Delete